czwartek, 7 lipca 2016

Kiszone derenie. Kiszone owoce derenia. "Polskie oliwki"


Lada moment będzie czas na kiszenie, dlatego na szybko wrzucam materiał :)
Jak tylko zabiorę się za pracę, postaram się dodać więcej zdjęć.


Do kiszenia używam niedojrzałych owoców. Jeżeli mają do złudzenia przypominać oliwki, wybieram jedynie te zielone, jędrne i okazałe.
W wodzie rozpuszczam tyle soli, ile przyjmie woda. Można dodać mniej soli, np. ok 5 łyżek na litr wody. Derenie po zerwaniu pozostawiam na jeden dzień,
następnie zalewam zalewą. Kiszę w glinianym garnku, można kisić także w słoikach. Warto dodać liście dębu lub winogron.
Po minimum kilku tygodniach lub kilku miesiącach są gotowe. Wszystko zależy od warunków. Jednak najlepiej smakują po roku.


Używam ich jak oliwek.
Przy kiszeniu można eksperymentować z koprem, liśćmi wiśni, laurowymi, zielem angielskim lub innymi przyprawami.
Po zakończeniu procesu kiszenia, derenie przechowuję w chłodnym miejscu.
Można także sparzyć owoce i zalać oliwą z oliwek.

Przetestowałam różne sposoby,  najbardziej smakują mi kiszone z liściem laurowym i małą ilością ziela angielskiego.

Ciekawostki...
Derenie kiszone dwa lub trzy lata temu, stoją u nas w chłodnym miejscu i do tej pory się nie psują, choć systematycznie ich ubywa (w przeciwieństwie do oliwek ze sklepu, których nawet w lodówce nie udało się przechowywać zbyt długo po otwarciu).
Owoce derenia nie są gorzkie, dlatego przed kiszeniem nie trzeba ich moczyć (jak w przypadku oliwek),
natomiast są kwaśne, dlatego do zalewy nie dodaję kwasku. Sól świetnie je konserwuje.
Jest jeden minus, o którym wcześniej już wspomniałam... niestety, czekając na kiszone derenie, należy uzbroić się w cierpliwość.



Zbiory, lipiec 2016... :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz